Melancholijny listopadowy deszcz wygrywał jednostajną
melodię. Siedziałam na szarej skórzanej kanapie w swoim pokoju trzymając
starego białego laptopa na kolanach. Naprzemiennie szperając w
Internecie, pisząc wiersze i zmieniając utwory na youtube popijałam swoją
mleczną latte. Nie wiedziałam co robić w piątkowy wieczór więc klasycznie
zaparzyłam sobie ulubioną kawę i puściłam ulubiony utwór Beatelsów. W
międzyczasie założyłam szare dresy i
luźną białą koszulkę, zaś włosy spięłam w nieidealny kok. Po półtorej godziny marnowania czasu przed
komputerem zeszłam na dół słysząc
dzwonek telefonu. Podniosłam słuchawkę i nieco beznamiętnie spytałam:
-Tak słucham?- zdziwiła mnie absolutna cisza w słuchawce-
Haloo?- powtórzyłam.
-Uciekaj.- ciszę
przerwał szept po drugiej stronie. Lekko zdenerwowana podrapałam się po głowie
Uznając to jednak za głupawy dowcip odłożyłam słuchawkę na miejsce. Ostatnimi
czasy dosyć często zdarzało się gimnazjalistom wydzwaniać do losowych numerów
udając zabójcę z „Krzyku” lub „The Ring”. Mnie osobiście to nie bawiło mimo, że
gimnazjum skończyłam nie tak dawno temu. Dokładniej mówiąc minęły już 3 lata.
Jezu, jak ten czas leci. Znudzona siedzeniem w domu postanowiłam, że pójdę na
spacer i przy okazji kupie coś do jedzenia. Zbliżała się godzina ósma
wieczorem. Podrapałam się po głowie i leniwym krokiem poszłam do łazienki
przebrać się i lekko podmalować. Rozczesałam też swoje włosy i przy okazji
zdałam sobie sprawę, że czerwony nigdy do mnie nie pasował. Sama tak naprawdę
nie wiedziałam czemu przefarbowałam się na rudo. Prawdopodobnie był to jeden z
moich licznych objawów nastoletnich buntów. Wykrzywiłam usta w goryczy i
wyszłam z mieszkania. Rodziców akurat nie było, wyjechali na dwutygodniowy rejs
po Morzu Śródziemnym- oni spełniali swoje młodzieńcze marzenie, a ja miałam
cały dom dla siebie. Zamknęłam drzwi na
klucz, który schowałam do małej czarnej torebki. Na moją korzyść przestało padać więc na
piechotę ruszyłam w stronę centrum miasta.
Szłam wrzosową alejką wzdłuż ulicy, na której mieszkałam. Wszędzie
dookoła mnie leżały różnobarwne liście, które tworzyły niezwykły widok. Od
zieleni aż po czerwień. Uwielbiałam jesień. Zawsze kojarzyła mi się z
dzieciństwem, kiedy to z rodzicami puszczaliśmy liściowe latawce podczas niedzielnych pikników. Był to chyba najpiękniejszy okres mojego
życia.
Szłam długą wrzosową alejką już od ponad dziesięciu minut.
Nigdzie dookoła nie było żywej duszy, jedynie odgłos uderzeń moich obcasów
roznosił się echem. Po krótszej chwili
skręciłam w prawo, żeby dostać się na główną ulicę. Coś jednak przykuło moją
uwagę. Zatrzymałam się. Stałam przed, najwyraźniej nowo otwartym, sklepem
muzycznym. Od dziecka uwielbiałam muzykę każdego rodzaju. Po tacie również
odziedziczyłam gust muzyczny, gdyż już od najmłodszych lat byłam zakochana w
Beatelsach. Bez wahania weszłam do środka. Wszędzie dookoła mnie było mnóstwo
półek z przeróżnymi kasetami, płytami i…
-Winylami…- wyrwało mi się. Byłam zaskoczona. Był to
pierwszy sklep w tym miasteczku, w którym znalazłam winyle. Uśmiechnęłam się
sama do siebie i bez zawahania podeszłam do wypatrzonych półek. Przejrzałam
chyba każdą z możliwych szukając mojej ukochanej płyty Beatelsów.
-A Hard Days Night?- usłyszałam przyjemny baryton za swoimi
plecami.
-Słucham?- odparłam i trzymając w ręce kilkanaście płyt
winylowych i odwróciłam się w stronę rozmówcy. Zupełnie jakby czytał mi w
myślach. Uśmiechnęłam się.
-Zapewne poszukujesz A Hard Days Night- uśmiechnął się do
mnie chłopak- Damien. Pracuję tutaj- wyciągnął do mnie rękę w geście
powitalnym.
-Emm..- sapnęłam znacząco spoglądając na swoje ręce pełne
winyli.
-A tak, pomogę ci- powiedział i wziął ode mnie płyty
układając je na swoje miejsca- Niestety muszę Cię zmartwić, ostatnią płytę
wykupił mężczyzna jakąś godzinę temu.
-Wielka szkoda..- westchnęłam. – Alice- podałam mu rękę.
- Piękne imię- uśmiechnął się do mnie szelmowsko,
odsłaniając swoje śnieżnobiałe zęby. Był niezwykle wysokim i wysportowanym
blondynem. Moją uwagę przykuły bardzo zadbane włosy sięgające mu do ramion.
Damien miał kolczyk w lewym uchu i w dolnej wardze. Jego wygląd, sposób bycia był niezwykle
charakterystyczny. Miał na sobie skórzana kurtkę, biały tshirt odsłaniający
tatuaż i podkreślający umięśnioną klatkę piersiową oraz luźniejsze przetarte
jeansy.
- Skończyłaś już?- jego śmiech wyrwał mnie z zamyślenia.
-Słucham?- zatrzepotałam rzęsami nie do końca rozumiejąc
pytanie.
-Czy skończyłaś już mnie ilustrować oczami- powtórzył
pytanie śmiejąc się- Podoba mi się jak rozbierasz mnie wzorkiem, ale wolałbym
nie być w takim momencie w miejscu publicznym- mrugnął do mnie.
Co za dupek.
-Nie schlebiaj sobie- fuknęłam a w odpowiedzi posłał mi
szeroki uśmiech, który wbrew pozorom całkiem mi się spodobał.
-Ja tylko mówię co widzę- sprostował.
- Będę musiała już
iść – spojrzałam na swoją rękę ale przypomniałam sobie, że zegarek zostawiłam w
domu. Wywróciłam oczami – dzięki!
-Ano tak, już po dziesiątej- zaśmiał się.
Co za arogancki typ. Ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych.
-Zaczekaj- podszedł za mną- Nie obrażaj się na mnie. Ja
tylko żartowałem- szepnął- Po prostu za chwilę zamykam i..
- O nie, nie- przerwałam mu- nie umawiam się z dupkami-
palnęłam posyłając mu cyniczny uśmiech.
-Widzę, że już mnie zaklasyfikowałaś do którejś z szufladek- uśmiech nie znikał z jego twarzy.
- Słuchaj- zaczęłam- nie mam ochoty męczyć się przez kolejne
kilka godzin z facetem, któremu od samego początku chodzi tylko o jedno-
fuknęłam niezwykle pewna siebie.
Damien w odpowiedzi posłał mi szeroki uśmiech. Widziałam, że
muszę nieźle go bawić skoro wszystko co powiedziałam doprowadzało go do śmiechu.
-Nikt nie powiedział, że akurat mi chodzi tylko o jedno.
-Każdemu facetowi chodzi o jedno – sprostowałam- Wy już tacy
jesteście. Słodkie słówka, randki a później…
- Widzę, że jesteś niezwykle pewna siebie Alice- przerwał mi
wypowiadając moje imię z niezwykłą delikatnością- Niestety zaskoczę Cię, chciałem
Cię tylko poprosić żebyś już opuściła sklep bo jest trochę późno a chciałbym pójść
do domu..
Zamurowało mnie. Chłopak zmęczony całodzienną pracą a ja jak
ostatnia idiotka myślałam, że chce się ze mną umówić…
- Ja..- wydukałam- Przepraszam.. Nie zrozumieliśmy się-
lekko się skrzywiłam cicho odchrząkując.
Damien znów się uśmiechnął.
- Ale skoro chcesz się ze mną umówić to możemy..- zaczął,
ale od razu mu przerwałam.
- Wiesz co..- zawahałam się. Był całkiem przystojny.- Ja już chyba pójdę- zamykając zażenowana oczy
wyszłam szybkim krokiem ze sklepu. Jutro pewnie znów tu wrócę.. Już więcej tu nie wrócę!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć ponownie. Postanowiłam, że dodam roboczy pierwszy rozdział. Myślę, że póki co tak będzie łatwiej gdy od razu usłyszę Waszą opinię na temat początków tej historii, w której przebieg będziecie w jakimś stopniu zaangażowani. Piszcie śmiało czy ten rozdział warty jest czytania i czy go zostawić czy zastąpić może zupełnie innym, poprawionym/zmienionym? Czekam na komentarze dotyczące zarówno treści jaki i stylu oraz długości tekstu!
Ps skreślony tekst oznacza niechciane myśli Alice :)
Ps skreślony tekst oznacza niechciane myśli Alice :)